wtorek, 29 stycznia 2013

Tyle słońca w całym....

...Kubusiowie.... :) Maj, maj, maj - piękny, słoneczny! W maju byliśmy trzykrotnie na działeczce, w tym wyjazd nieco dłuższy czyli weekend majowy. Nie było odpoczynku! Robota w rekach mi się paliła, i nie tylko mnie ale o tym za chwilkę.
Pierwsze o czym chce napisać to o pewnym zakupie. Nie uwierzycie ale trawę w Kubusiowie kosiliśmy małą kosiareczką elektryczną! Nie wiem jaką ona miała szerokość koszenia ale trzeba było przynajmniej skosić dwa rządki obok siebie, żeby zauważyć, że tu się kosi ;) Więc pojawiła się ONA.... błyszcząca czarnulka przybrana gdzie nie gdzie pomarańczem ;) 


Jak to bywa z "nowościami" każdy chciał spróbować nią kosić ale ostatecznie wszystkich wygryzł mój mąż ;) 
Obecnie najczęściej trawę koszę ja ;) 



Wszystko rozwijało się w zawrotnym tempie jakby chciało powiedzieć "zobacz! jesteśmy tu! dla ciebie!". A mnie dusza się radowała! I chociaż roślin tak mało to każda była dla mnie wyjątkowa... bo jak nie kochać takich cudnie wyłaniających się bodziszków, kocimiętki, rozchodników, szałwii i ostróżek..... 



...czy wystawiających nowe noski hortensji, Neskowych dzwonków :), orlików, piwonii Aneczkowych, przywrotników i antenek czosnkowych.


Niezwykłą radość przyniosły mi róże, które bez okrywania, jedynie w kopczykach przetrwały zimę. Najbardziej bałam się o moją angielkę (pierwsza na zdjęciu) czyli Abrahama Darby, który według moich przypuszczeń w ogóle nie powinna przeżyć tej okropniastej zimy, a jednak :) 
Bonica zachowywała się tak jak gdyby nigdy nic... wyszło słońce to i ona ;) Ukochane róże.... Lawenda poradziła sobie równie dzielnie. Powojniki, na których postawiłam krzyżyk postanowiły, że także będą rosły!


...pojawiły się też pierwsze kolory...


Po polataniu z aparatem trzeba się było wziąć za robotę. Czekał przecież projekt Samotnia. Wiele nie myśląc moja najlepsza przyjaciółka łopata zabrała się do pracy ;) 


Po dniu pracy najprzyjemniejsza cześć czyli sadzenie. Posadziłam hortensje i róże bo tyle udało mi się zdobyć w szkółkach. Niestety koniec kwietnia, początek maja to nie wymarzony okres na zakupy ;) 


Powstał też długo wyczekiwany warzywnik... Dla mnie, wtedy wyglądał bosko! Nasiałam czego się dało, marchewki, pietruszki, buraków, boćwiny, koperku, cukinii, fasolki, ogórki posadziłam.... Dumna byłam jak paw :)


Po tym pracowitym weekendzie majowym mieliśmy krótką tygodniową przerwę. Tęskno nam wszystkim było za Kubusiowem...
Większa już ekipą stawiliśmy się na działaczce. W życiu nie widziałam tam takiego roju ludzi, tak ciężko pracujących "w polu" ;) Gdzie bym nie spojrzała praca wre!


Rabata przy wejściu do domu zakwitła tulipanami. Żurawki Marmolade poszalały i wyglądały jakby nigdy zimy na oczy nie widziały! Dosadziłam lawendę do końca a posadzone wcześniej wierzby Hakuro dawały oznaki życia.


Posadziłam też dwa pierwsze drzewa... Acer platanoides "Drummondii"


I troszkę kwitnących z tego weekendu :)


Mamy też na działce "gości", których bardzooo nie lubię. I chociaż w zbliżeniu wyglądają bardzo sympatycznie to jednak nie chętnie wchodzę z nimi w bliskie kontakty. To chrząszcze majowe, które w ogromnej masie pojawiają się u nas w maju.... Poczytałam na ich temat i najchętniej bym się tych szkodników pozbyła.... Są w stanie objeść drzewo w ciągu jednej nocy a ich larwy są okrutnie żarłoczne i robią spustoszenia...


Tak się zakończył weekend środkowo - majowy ;) Pod koniec maja powróciliśmy by robić kolejne rewolucje w Kubusiowie. Dowieźliśmy rośliny i "ciężki" sprzęt... 


Najpierw dosadziłam żurawki na rabatę przed domem a Samotnia otrzymała hosty...


...a chwilę potem moi panowie, zgodnie z planem przygotowywali mi rabatę ;) Cóż to był za widok gdy po 15 minutach leżeli plackiem i oznajmili "nie da się!" ;) Jednak dało się i kawałek projektu został zrealizowany.


I najprzyjemniejszy etap - sadzenie! Jak ja to kocham! :)


Od razu napiszę.... jeżeli ktoś z Was chciałby użyć takiej glebogryzarki a ma już posianą trawę to najpierw zedrzyjcie darń! Usuwanie jej i chwastów po takim gryzieniu ziemi jest niemal niemożliwe. Niektórzy mówią "rozłoży się" - nie prawda.... chwasty wyłażą ze wzmożoną siłą.... wiem co piszę, bo tymi ręcami potem odchwaszczałam ten kawałek rabaty ;)

Ponieważ zrobił się post jamnik to zamęczę już Was tylko tym co kwitło w tamtym okresie i zmykam ;) 
...a kwitły cudownie czosnki! Wielkie, piękne głowy falowały na wysokich nogach...


...i moja ukochana kocimiętka, i piwonia, którą dostałam od Aneczki, a która według wszystkich książek miała nie kwitnąc bo to jej pierwszy rok w tym miejscu...


...i tak dobrnęłam do końca naszej majowej opowieści. Pozdrawiam Was, czytających te wspomnienia :)

...cdn.

czwartek, 17 stycznia 2013

rok 2012 i całus dla łopaty...



...marzec... w końcu nastał marzec! Po zimie, która ciągnęła się strasznie długo przyszła wreszcie pora na kolejny sezon. Nie pamiętam kiedy dokładnie, naniosłam ogrodzoną część Kubusiowa na papier... wyszło, hmmm długoooooo ;)


Jednak ta ciągnąca się zima nie była taka bezowocna. Z pomocą pewnej osoby powstał zarys rabat Kubusiowa (dokładnie jednej części między garażem a domem). Później próbowałam wymyślić nasadzenia tych rabat ale nie bardzo mi szło. Miałam pewne pomysły i ogólną wizję jak to ma wyglądać ale jednak, jak widać to za mało by stworzyć fajny projekt. Z pomocą przyszła mi Danusia...
Pewnego dnia umówiłyśmy się by poplotkować. Wzięłam ze sobą szkic rabat i chciałam spytać czy nasadzenia, które wymyśliłam będą ok. Danusia spojrzała, pomyślała i poszła.... po kredki... Jak zaczęła nanosić na papier swoje pomysły to myślałam, że za chwilę całe Kubusiowo mi obsadzi ;) Patrzyłam na to z gębą otwartą.... ja w życiu bym tak nie umiała! Już potem to nic nie pamiętam o czym gadałyśmy, pamiętam tylko te motyle w brzuchu jak wracałam do domu :) Po powrocie położyłam Kubę spać i wpatrywałam się prawie całą noc w ten rysunek...


...to jest dla mnie najcenniejsza kartka na świecie. Danuś... Ty wiesz... :)

I od tego momentu wszystko zaczęło nabierać tempa. Szczerze mówiąc jak siedziałam przed Świętami i przeglądałam zdjęcia z roku 2012 to nie bardzo mogłam sama uwierzyć ile udało mi się zrobić ;) 
Ponieważ nigdzie mi się nie spieszy, a teren jest duży postanowiłam nie kupować wielkich i drogich roślin. Wyspecjalizowałam się chyba w "dorywaniu" tanich roślin, które można z powodzeniem podzielić na przykład na cztery ;) Tak na prawdę można zaoszczędzić! Więc tym, którym kasa nie wylewa się z kieszeni polecam ten sposób - patrzcie dokładnie co kupujecie :)

Wracając do marca... byliśmy w tym miesiącu tylko raz na działce. Po ucałowaniu łopaty poleciałam na "obchód" ;) Ogólne widoki były smętne...

...ale jak się człowiek z bliska przypatrzył...


Kubie nie przeszkadzał ani przeraźliwie zimny wiatr ani padający od czasu do czasu deszcz ;)


 Kwiecień... tu już zaczęło się na dobre... Pamiętacie zachwaszczony kawałek ziemi pod warzywnik? Po "kontakcie" z taką magiczną, czerwoną maszyną prezentował się już nieco lepiej ;) 


...matko, co ja się perzu nawybierałam z tego miejsca ;) A plany alejkowo - brzozowe pamiętacie? 


...to jest coś z serii: sadziło ich trzech, no i pies... a i tak wyszło krzywo ;) Wcześniej pomierzyłam, sznurek rozciągnęłam, paliki na brzozy powbijałam a Oni i tak po "swojej" linii poszli. Śmiechu przy tym było, że głowa mała ;) Niestety nie wszystkie brzozy się przyjęły i są tylko po jednej stronie ale w tym roku postaramy się zasadzić już wszystkie, w sumie 64 sztuki ;) 

Zgodnie z planem zaczęłam rozciągać sznurki, żeby wyznaczyć rabaty i zobaczyć jak to będzie wyglądało w rzeczywistości.

...zimno było jak nie wiem, palce mi grabiały a sznurek mi się plątał. Teść cichutko za mną chodził i ten sznurek rozplątywał ;) Okazało się, że jedną rabatę trzeba będzie zlikwidować. Także w kwietniu powiewały sobie na wietrze moje sznureczki niczym utkane pajęczyny :)
Jednak aż tak smętnie już nie było jak w marcu...



...cdn.

piątek, 4 stycznia 2013

...koniec sezonu 2011

...sierpień upłynął nam pod znakiem świętowania głównie. A to za sprawą urodzin mojego męża i mojej mamy. Uwielbiam przesiadywać wieczorami z rodzinką na tarasie, w blasku świec... przy dobrym jedzonku ;)


...co nie znaczy jednak, że nic w tym czasie nie robiłam. Powstała kolejna rabata pod Rododendrony zakupione okazyjnie w Auchanie. Miałam robić samą rabatę ale nie podobało mi się, że trawnik w tym miejscu trawnikiem nie jest więc przekopałam tyż i miejsce pod trawę ;) Szczerze mówiąc mało nie wyzionęłam ducha ale udało się.


...we wrześniu cieszyłam oczy tym co jeszcze kwitło. Uśmiałam się też, bo okazało się, że mamy pierwszego pomidora wyhodowanego na kubusiowej ziemi (ktoś pewnie jadł i wyrzucił resztki akurat w tym miejscu)



Dosłownie za płotem mamy sąsiadów - krowy... znienawidzone przez mnie do granic możliwości :( Dlaczego? A dlatego, że właziły sobie na moją ziemię jak chciały. Prawda, że płotu jeszcze nie dokończyliśmy ale podobno krowy zabezpieczone były pastuchem (bez prądu!)... W tej piaskownicy minutę wcześniej siedział nasz Kuba...


...żeby nie było tak "strasznie" to pokarzę Wam także sąsiadów, których bardzo lubię :)


Październik był bardzooo leniwy. W zasadzie nic prócz drobnego pielenia nie robiłam, no i oczywiście zdjęć.  


...obmyślałam także plany przyszło - sezonowe ;) To miejsce miało stać się warzywnikiem....


...ale największa niespodzianka czekała na mnie w sezonie 2012 z tym kawałkiem działki...


Tak pożegnaliśmy się z działeczką w sezonie 2011.
...cdn :)