środa, 27 listopada 2013

Wspomnienia.... morza szum, ptaków śpiew....

......no właśnie. I pomyśleć, że moje prawie pięcioletnie wtedy dziecię nie widziało nigdy morza. Jak pisałam w poprzednim poście, po dojechaniu do Ani i szaleństwach aparatowych, wsiedliśmy w samochody i pojechaliśmy nad morze. Gdy dotarliśmy na plażę, Kubę zatkało..... Na twarzy mojego dziecka malował się jednocześnie strach i niesamowita euforia. Strach trwał 10 sekund, euforia 4 dni ;) 

Było zimno ale pięknie!
 


Podobało się nie tylko Młodemu ale i Babci Ewce też :) 

Zimno! ..................................................ale fajnie! ;) 


Kuba nie chciał zdjąć ani butów ani skarpetek, co mnie niezmiernie zdziwiło ale po postawieniu jednej gołej stopy na piasku, druga stopa za sekundę również była goła.




Paweł też był zachwycony :) 


Kuba nie chciał wyjść z plaży, jedynie perspektywa frytek go do tego zmusiła ;) A reszta grupy także zgłodniała...


Ania z moją Mamą od razu znalazły wspólny język :) (a tak się Babcia Ewa broniła przed spotkaniem ;) )


A tu machamy podczas przerwy papierosowej (wiem, wiem, wstyd! ;) ) 


Powiem Wam, że kocham nasze Kubusiowo miłością pierwszą ale nad morzem dopiero poczułam, co to znaczą wakacje. Uwielbiam pracę w ogrodzie, machanie łopatą i inne takie ale nie wiedziałam, że byłam aż tak zmęczona. Uświadomiłam to sobie dopiero siedząc na plaży, wyłączając się kompletnie i patrząc na bezkresne morze...... 
.......ale to tylko chwila była ;) Niestety należę do typów "ruchomych" i chwila wyciszenia wystarczy mi, by zregenerować siły. 
W każdym razie była to ogromnie udana wycieczka! Dziękuję Aniu i Marianie za tak wspaniale spędzony czas! 


poniedziałek, 25 listopada 2013

Wspomnienia... ogród, którego już nie ma...

W ostatnim wspominkowym poście napisałam, że w czasie urlopu zrobiliśmy sobie wycieczkę... To będzie taki post dedykowany troszkę. A komu? A Ani, która przez ładnych parę lat uprawiała swój ogród z wielką pasją. Był to niewielki ogród ale ilość różnych roślin zgromadzonych przez tą Ogrodniczkę był imponujący a każda z nich zachwycała swoją urodą. Ania to osoba o wielkim sercu i niezwykle łatwo nawiązuje kontakty. 
Ale od początku... 
Umówiliśmy się z Anią, że jak będziemy jechać, pokazać Kubie morze to wstąpimy po Nią i po Mariana (Ani brata), i zjemy wspólnie nadmorską rybkę :) Tak też się stało. Po drodze zajechaliśmy do Ani...... a ja, jak zwykle u Ani wpadłam w szał fotografowania! (ostrzegam, zdjęć będzie w tym poście cała masa ;) )

Ani, niektóre tylko clematisy:

 
 
 
Ani, niektóre róże: 
 
  
 
 
 
 
 
 
 

Ani, niektóre byliny i krzewy:

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 Ani, niektóre tylko lilie...

 
 
 
 

 Troszkę Aniowego warzywniczka...

 
 


 Pięknie, prawda? Płakałam gdy dowiedziałam się, iż Ania musi opuścić ten ogród. Włożyła w niego ogrom pracy i jeszcze więcej miłości. 
Ania przeniosła się do mniejszego ogrodu gdzie nie mogła pomieścić wszystkich swoich roślin. Postanowiła, że to czego nie będzie w stanie zabrać odda innym. I tak wyjeżdżając od Ani wyglądał nasz samochód: 


Dziękujemy Ci Aneczko raz jeszcze! :) 

....ja i tak będę zawsze pamiętać o "Moim kawałku raju" :)

...cdn.