Byłam w poniedziałek w hurtowni pasmanteryjnej, nawet kurcze nie pamiętam po co.... aaaa pamiętam, no dobra ale nie ważne. Jak to baba-sroka latałam między półkami z różnościami tak w sumie nie wiedząc co do czego i upatrzyłam sobie Spaghetti... nie, nie kluski - włóczkę :) Profesjonalnie , zakupiłam sobie również do mojej "włóczki" szydełko i przytargałam to do domu.
Przyznam, że widziałam super narzuty z tych "klusek" i chciałam taka zrobić. Problem polegał na tym, że w hurtowni nie mieli takich drutów z żyłką długości jaka by mi pasowała stąd wzięłam szydełko. Wszystko byłoby ok tylko jest jeden problem - ja NIGDY nie robiłam nic na szydełku.... i tak szczerze mówiąc do tej pory nie umiem na nim robić :) Z upragnionej narzuty nic nie będzie bo to co powstaje na szydełku z klusek, po narzuceniu sobie na nogi mogło by je złamać raczej niż ogrzać... Przyłamana troszkę pomyślałam, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - z narzuty będzie dywan! I tak kochani robię na szydełku! Czytałam coś na ten temat ale objaśnienia słupków czy czegoś takiego jest dla mnie za skomplikowane więc robię "na czuja" ;), a wychodzi mi tak....
Nie wiem kiedy to skończę ale przyznam, że robota fajna i wciągająca :) Najgorsze, że kupiłam tylko dwa motki, bo przecież chciałam tylko spróbować.... teraz muszę dokupić jeszcze z 10 coby mi starczyło na mój "dywan" ;) Pewnie Ci, którzy robią na szydełku za głowę się łapią ale ja po prostu wprowadzam nowy rodzaj szydełkowania - po Gosiakowemu ;)
Pozdrawiam Was gorąco!
Goska