sobota, 19 grudnia 2015

Wyzwania...

...te wielkie i te maleńkie... Każdy przed nimi staje - wyzwania... Dzisiaj było jedno z nich - egzamin z Aikido, egzamin na kimono....  zdawał Kuba... i jestem ogromnie DUMNA! Tak dumna, że chyba zaraz pęknę więc dzielę się z Wami moją radością :)
Było niesamowicie, energetycznie, przecudownie w magicznej atmosferze :) A to zasługa ludzi, którzy uczą nasze dzieci... Mam do czynienia z jednym z nich, Sensejem Arturem, który jest po prostu ostoją cierpliwości i wyrozumiałości. To człowiek, który urodził się by pracować z dziećmi :) Sprawiedliwy, wymagający ale dający szansę, posiadający niezwykłe pokłady cierpliwości z ogromnym poczuciem humoru... podziwiam z całego serca :)
Z tą szansą to wiem co piszę, bo Kuba nie należy do najgrzeczniejszych dzieci świata ;)... na zajęciach była zasada - trzy kropki i nie przystępujemy do egzaminu.... oczywiście Kuba załapał trzy kropki... jednak dostaliśmy szansę. Mieliśmy zrobić napis AIKIDO po japońsku na deseczkach.... wiecie... co to dla nas ;) Chwila roboty i proszę :)


     

Brakowało tylko odcisku dłoni Senseja ale to już uzupełnione ;) ...i w taki sposób udało nam się dotrwać do egzaminu, który odbył się dzisiaj. 
Wracając do egzaminu.... było magicznie.... i wydawać by się mogło, że przy takiej ilości dzieci będzie chaos i zamieszanie - nic bardziej mylnego! Dzieciaki wpatrzone w swoich mistrzów słuchały jak mantry każdego polecenia! Było to ogromne przeżycie dla dzieciaków ale i dla nas, rodziców. Atmosfera była tak wspaniała, że chyba najgorszy gbur nie mógłby się powstrzymać od uśmiechu :) Pisać nic już więcej nie będę - sami popatrzcie :) 






 





















Jestem mega dumna! Cieszę się ogromnie, że spotkałam na swojej drodze takich ludzi, ludzi z pasją, z miłością do dzieci i tego co robią.... Jako mama mogę jedynie powiedzieć - DZIĘKUJE!.


Pozdrawiam gorąco!
Gosia

czwartek, 1 października 2015

Zmiany, zmiany, zmiany...

Dzisiaj nie będzie o naszej działeczce... Dzisiaj będzie o zmianach - mieszkaniowych :) Tak, tak... wyprowadziliśmy się ze starego mieszkanka do nowego z ogródkiem. O ogródku nic pisać nie będę bo kompletnie nic w nim nie robię, to chyba temat na przyszły (jak dobrze pójdzie) albo i kolejny rok.
Chciałam się Wam pochwalić pokojem Kuby, który jeszcze przed przeprowadzką próbowałam wyremontować własnymi siłami. Ci co dzieci mają to zrozumieją czemu na pierwszy rzut poszedł Kubulowy pokój ;) ...więc tak, założenie było takie, że ma być jasno i troszkę skandynawsko... Pierwsze co należało zrobić to odnowić schody (pokój znajduje się na poddaszu), które były czarne jak smoła, co nijak się miało do planu "jasności". Schody wyglądały tak: (niestety zrobiłam zdjęcie gdy już zdarłam farbę ze stopni)


Na chwile obecną schody prezentują się tak: (brak jeszcze listew wykończeniowych przy ścianie)


Schody nie są idealnie, mają ponad 90 lat, objedzone są przez korniki ale nie chciałam ich wymieniać. Chciałam zachować coś co będzie nam przypominało historię tego domu.

Teraz sam pokój... Tak było przed remontem: 



 A tak wygląda po remoncie... :)



Brakuje jeszcze listew przypodłogowych bo cały czas się zastanawiam jakie dać, czy MDF czy PVC... muszę domalować jedno okrągłe okienko, brakuje jeszcze jednej szafki stojącej, czerwonego, prostokątnego dywanika... ale kształt jest :) I jak mi poszło? 

Pozdrawiam Was gorąco!

Gośka




czwartek, 16 lipca 2015

Wszystko pod górkę...

...i to dosłownie. Ostatnio na nic nie mam czasu a najgorsze jest to, że siedzę własnie z anginą... Wiadomo, choroba to człowiek uwięziony i nic nie zrobi. W Kubusiowie bywamy mniej więcej co dwa tygodnie bo czasu brak albo się zawsze coś "przydarzy". Jak już jesteśmy to nie wiadomo w co ręce włożyć, bo niby susza ale chwastom jakoś specjalnie to nie przeszkadza :)  Dobra, teraz troszkę zdjęć z ogrodu - części bylinowej...

 


...i części frontowej....
  



Warzywnik za każdym razem kiedy jadę mnie przeraża... tam to dopiero jest pielenia! Tak prezentuje się ogólnie...





Musiałam zrobić kanciki przy skrzyniach bo ta wysoka trawa, której nie dało się osic kosiarka doprowadzała mnie do płaczu. 

  
  


I to by było na tyle :) 
Pozdrawiam Was gorąco i życzę wszystkim bombowych wakacji!

Gosia