Będę się streszczać, a to dlatego, że dzisiaj urządzamy zaległe imieniny naszego Bąka i nie bardzo mam czas, żeby teraz dłużej popisać :)
Napiszę tylko, że "majówkę" (nieco przedłużoną - zaledwie o tydzień ;)) zaliczam do udanych. Mało, że pogoda nam dopisała to jeszcze wykonałam wszystkie zakładane prace.
A teraz do rzeczy czyli o tym jak robić, żeby się nie narobić...
Jak sobie kobieta kupi worki ziemi i kory, później to zwiezie, później pomyśli "i co ja z tym teraz zrobię" (bo kręgosłup ją łupie w 100 miejscach) to zaczyna się myśleć.... Więc i ja stojąc przy samochodzie myślałam i rozglądałam się.... (fotka już po części rozładunku, kory były 3 wory i ziemi tyż)
...i jak już się tak dobrze rozejrzałam to zobaczyłam moje dziecię, które beztrosko jeździ sobie quadem po ogrodzie. Pomyślałam - "co On sobie tak bezproduktywnie krąży?", więc przywołałam dziecię do siebie....
....obejrzałam pojazd, poszłam do garażu po przyczepkę od dziecięcia starego traktorka, podłączyłam owijając sznurkiem do bielizny, zapakowałam ..... i pokazałam palcem gdzie zawieźć te worasy.
Kosztowało mnie to "Mambę" ale warto było :)
Obiecuję, że "majówkowa" relacja będzie dłuższa następnym razem a teraz zmiatam do garów ;)
Pozdrawiam Was gorąco!
Ja tu zasiadłam z kawką na długie czytanie a tu tak krótko;):) Gosia zawsze twierdzę, że myślenie ma przyszłość, szkoda, że musiałaś poczuć kręgosłup aby uświadomić sobie, że masz pomocnika:) Kuba świetnie wyglądasz na traktorze, super synuś z Ciebie:)
OdpowiedzUsuń