Ruszyliśmy więc na pierwszy rzut na Krupówki. Może nie przepadam za tym miejscem ale na krótki spacer jak znalazł...
...na Krupówkach musiałam zaliczyć wielgachnego pączka na ciepło i napić się kawki ;)
...chłopaki jak zwykle się wygłupiali ;)
Potem już tylko narty i narty....
Tak sie napatrzyłam, że odbiło mi zupełnie i postanowiłam, że ja też będę jeździć! A co! (jak założyłam narty i mnie Rysiek pociągnął to się dopiero zastanowiłam... Co ja do choroby robię!)
Alinka... no nie wyglądam jak na sedesie???? :)
Jak zjeżdżam zdjęć nie ma... i chyba całe szczęście (film z tego wydarzenia ukryłam w czeluściach kompa ;) ) ...w każdym razie przeżyłam! I nie powiem - byłam z siebie dumna! :)
Kuba ostatniego dnia tak śmigał, że mało zawału nie dostałam... ale frajdę miał a ja z przerażeniem i dumą patrzyłam na niego.
Pozdrawiam gorąco....
Gośka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz