czwartek, 22 listopada 2012

Do biegu, gotowi, start!....

   ... no i wystartowaliśmy. W roku 2008 mój Mąż powiedział, że wraz z Jego tatą jedziemy oglądać działkę. Nie pamiętam dokładnie kiedy to było, chyba bardzoo wczesna wiosna ale było okropnie mokro i zimno. Byłam wtedy w ciąży. Dojechaliśmy na miejsce... wszędzie pola, wiało jak pierun, przed nami chyba ze 150 metrów paskudnych, wysokich krzaczorów, które kują, a oni do mnie: "patrz jaki widok na jezioro!". Myślę sobie - powariowali, czy co? Gdzie tu jezioro?! Same krzaki jak okiem sięgnął i jedynie wąska dróżka prowadząca wgłąb tego krzakowego lasu. Mówili - "chodź, patrz jak fajnie", a ja myślałam tylko o tym, żeby się stamtąd wydostać, żeby w końcu było mi ciepło, i żeby nie czuć tego paskudnego wiatru. Tak o to skończyło się moje pierwsze spotkanie z ziemią, która obecnie jest moim rajem :)
   Tegoż samego roku działka została kupiona i zaczęła się nieco "przejaśniać". Gdzieś tam z daleka faktycznie zaczęło wyglądać jezioro...



   We wrześniu 2008 roku urodził się nasz synek co uniemożliwiało nam tak dalekie podróże.
   W 2009 roku zaczęła się budowa domu. Wraz z nią oczywiście problemy ;)  Ale.... było minęło. Tak prezentował się prawie oczyszczony kawał naszej ziemi... (widać jezioro :) )


   Dom piął się w górę... z każdą kolejną deską czuliśmy wielką radość. Nie mogłam się doczekać aż pojadę tam w końcu i będę to mogła zobaczyć na własne oczy. Musiałam jednak czekać, aż będzie można tam chociaż nocować ;)


   Niestety przeciągająca się budowa nie dała mi szansy, w roku 2009, na postawienie nogi , na mojej wymarzonej ziemi. Sezon ten zakończyliśmy domem w takim stanie...


...cdn... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz