piątek, 14 grudnia 2012

Mamo, czy....

...właśnie, od tego się wszystko dzisiaj zaczęło. Mieliśmy zrobić obiad i zrobiliśmy ale... 
Zaczęło się niewinnie od "miąchania" mięsa na kotlety mielone.


Po upływie chwili padło pytanie... "Mamo, czy te kotlety muszą być takie jajowate?" Popatrzyłam na te kotlety i wydały mi się faktycznie takie.... nijakie. Błysk (zupełnie nie przemyślany) pojawił się w mojej głowie i powiedziałam: "Nie, nie muszą. Zrobimy je w kształcie serduszek, gwiazdek i kwiatków". Jakaż była radość! 


...a ja, jak to matka-wariatka zamiast robić kotlety przez 10 minut robiłam je przez 40 ;) 
Jednak z kotletów zostało jedynie wspomnienie a ja nigdy nie widziałam, żeby Kuba zjadł 3 kotlety na jedno posiedzenie.
...czyli? Warto czasem czegoś nie przemyśleć ;)

Pozdrawiam Was ciepło :)


3 komentarze:

  1. Gosiu....extra!!!
    Uwielbiam taki spontan...:):):)
    Pozdrowienia dla pomocnika kucharza....:)
    Zwolenniczka nieprzemyśleń.......;)też mi wtedy najlepiej wychodzi...;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gosiu, jesteś genialna, Twój syn ma to po Tobie:-) Gratuluję pomysłowości:-) Ja tak często robię z jajkiem sadzonym, bo mój syn kiedyś nie chciał jeść jajek w tej postaci, więc kupiłam gotowe obręcze i od tamtej pory pokochał sadzone:-)
    Jak to trzeba z tymi dziećmi nakombinować się, żeby zaczęły normalnie jeść:-)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Napewno kiedy dorośnie,będzie wspominał jak pomagał robić kotlety gwiazdki ;)
    Moje dzieci wspominają,nawet takie rzeczy,których ja nie pamiętam ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń