...tak czekaliśmy, tak czekaliśmy aż się w końcu doczekaliśmy - urlopu :) Plany miałam, że hoho! Niestety pogoda mi je pokrzyżowała ale i tak urlop zaliczam do udanych :)
Byliśmy w piąteczkę: moja mama, Babijka, Paweł, Kuba i ja.
Paweł rzucił się na kosiarkę od razu po przyjeździe, bo faktycznie trawa wymagała szybkiego koszenia. Całe szczęście, że skosił bo kolejne dni padało ;)
Ja poleciałam na warzywnik po truskawy! Ojjjj nie ma jak własne truskawki prosto z krzaka. Po drodze zobaczyłam, że jedna z główek Abrahama Derby się złamała więc przytargałam ją dla Babijki :)
Rabaty wołały o pielenie... no tak zarośniętego ogrodu to jeszcze nie miałam.... Wstyd się przyznać ale jakoś w tym roku nie mam weny do ogrodu :(
...no ale taki widok nawet przy braku weny zmusił mnie do zakasania rękawów :)
...w trakcie...
...i po fakcie ;)
I troszkę ogrodu od frontu :)
Zrobiliśmy też kawałeczek skarpy... ale dosłownie kawałeczek. Roślin mało bo nie miałam kiedy dokupić (przed samym wyjazdem Kuba wylądował na antybiotyku :( )
A jeszcze taki kawal został....
Zarzuciłam dzisiaj fotkami więc kończę ;)
Ciąg dalszy urlopowych wydarzeń w kolejnym poście :)
Pozdrawiam Was gorąco i życzę wspaniałych urlopowych dni!
Zazdroszczę Wam tego Kubusiowa, chociaż daleko do niego macie.
OdpowiedzUsuńKawał roboty , i to jakiej! Trawnik angielski, a rabaty prawie z wystawy w Ch. Pozdrawiam Hanka Andrus
Haneczko faktycznie daleko... i coraz bardziej mi to przeszkadza:( Ale jak sie nie ma co lubi to sie lubi co się ma :D Trawnik ładnie na zdjęciach wygląda a tak na prawdę to chwastowisko ;) Buziaki posyłam :D
UsuńRabaty cudowne tworzysz... a fotka Babijki z różyczką powalająca !!!
OdpowiedzUsuń