sobota, 16 lutego 2013

Urlopowy czas...

..., który urlopem w moim przypadku nie jest :) Byliśmy w Kubusiowie na początku lipca. Będą w domu cały czas myślami byłam z powstającą rabatą. Nie mogłam spać przez nią ;) Gdy w czerwcu wyjeżdżaliśmy ja już chciałam wracać by móc kontynuować prace, to stało się moją, niemal obsesją :)
No, ale w końcu powróciłam by móc sięgnąć po moja przyjaciółkę - łopatę. Nauczona doświadczeniem, zaczęłam pracę od zrywania darni pod kolejną część rabaty. Na zdjęciu widać, że darń układałam na kratkach. Pewnie zastanawiacie się, po co? Skoro już posialiśmy trawę, pielęgnowaliśmy ją to szkoda się jej pozbywać. Zawsze znajdzie się miejsce gdzie trawa albo jest kiepska, albo są place, albo po prostu jej nie ma.

Tak też połatałam dziury w naszym trawniku :) Proste, prawda?


Podczas gdy pracowaliśmy róże dawały swój pokaz. Przecudownej urody, o bardzo lekkim zapachu róża 'Schneewalzer' zadziwiła mnie wielkością swoich kwiatów! (to ta biała na zdjęciu poniżej). Mało tego, przetrwała zimę kompletnie bez okrycia... Bonica (jasno różowa) nie zawiodła! Przecudownie się prezentowała. Natomiast, ta mocno różowa róża, którą kupiłam bez nazwy była wielkim rozczarowaniem. Kolor jej miał być blado fioletowy... do bladego koloru to jej wiele brakuje ;) 


...i róża, którą kocham nad życie! To 'Abraham Darby' - przecudna angielka o mocnym zapachu i przecudownych kwiatach z milionem płatków, jakby upchanych na siłę.... (łososiowo - różowa)



Reszta roślin pięknie się rozwijała. Hortensje 'Limelight' zawiązała mnóstwo główek kwiatowych w cytrynowym kolorze. Pyszniła się też nowo nabyta hortensja 'Vaille Fraise'. Hosty zawiązywały kwiaty a werbena patagońska szła jak szalona :)


Uwielbiam oglądać tęcze... mnie kojarzy się ona z czystą magią. Kocham patrzeć na słońce przedzierające się przez liściowy busz drzew i na zachodzące słońce... Śpiew ptaków, szum wiatru i szelest jeziora... Wszystko to sprawia, że czuje się tam jak w raju... 


Praca, pracą ale gorąco nam było... Przy okazji zakupów, nabyliśmy drogą kupna pistolety na wodę! Była regularna bitwa wodna! Zgadnijcie kto lepiej się bawił? Stary czy młody? ;)


No i w końcu dotarliśmy do wakacji. Paweł miał urlop na przełomie lipca i sierpnia więc skrzętnie to wykorzystałam na... roboty ogrodowe :) ... ale zanim to nastąpiło mieliśmy gości w Kubusiowie! Przyjechała do nas Anulka z mężem i synkiem :) Bardzo mnie ucieszyła ich wizyta!

Odbyło się powitanie "chlebem i solą" ;) i od razu przeszliśmy do "oblatywania" działki. Pierwsze kroki - nad jezioro, a chłopaki od razu na łódeczkę wskoczyli :)


....powiedz dzieciom "uśmiechnijcie się" a efekt będzie taki ;)


Była super pogoda więc mogliśmy dzieciakom wyciągnąć basen coby się troszkę ochłodzili ;)


....a gdy dzieciaki po szaleństwach dziennych zmorzył już sen my zasiedliśmy na tarasie :)


Anulko i Pawle bardzo dziękujemy Wam za wizytę (Ania jakby co to dziabka na Ciebie będzie czekać ;)) i mam nadzieje, że wpadniecie do nas jeszcze!
 Zapraszamy Was serdecznie :)

Po cudnym spotkaniu nastał czas pracy :) Pojechaliśmy po ciężki sprzęt i "przegryźliśmy" ziemię pod kolejną część rabaty. W Kubusiowie mamy na całości glinę ale w tym miejscu akurat była całkiem przyzwoita ziemia. Po kilkukrotnym przejechaniu zieloną Godzillą, ziemia była super przygotowana. Posadziłam tam, zgodnie z projektem, miskanty 'Morning light' i Carex'a 'Evergold'. 


Musze się Wam przyznać, że mam pewne zboczenie... co zobaczę to chcę od razu rozmnażać ;) Czy to z nasion, czy sadzonek... W ogrodzie Teściów cięłam trzmielinę, z cięcia zostały piękne równe kawałki więc żal mi ich było wyrzucać. Wsadziłam do doniczki. Okazało się, że trzmielina przyjęła się bez problemu i dzięki temu zyskałam sporo nowych sadzonek. Z nasion natomiast, pozyskałam spore ilości ostróżek. Z cięcia lawendy kolejne rośliny... Uwielbiam to robić ;) 


Powstało takie o to przedszkole ;)


O warzywniku rzeczy kilka...

Powstał płotek... no nie całkiem ale kawałek zrobiłam ;) Materiału mi zabrakło. Wygląda całkiem fajnie i chociaż w sumie nie musiało go być to cieszę się, że stoi ( o ile stoi po zimie ;))


Zbiory... no to, to mi się udało chociaż można by powiedzieć, że warzywa odniosły sukces. Bo to jest wyczyn wyrosnąć na tej glinie, to istna skała. Efektem sadzenia warzyw na glinie były ich miniaturowe wymiary :) Jedynie pomidory, ogórki, fasolka i cukinie były normalnych rozmiarów, reszta.... do wglądu ;) Nie padnijcie ze śmiechu...



Miniaturowych rozmiarów były też aksamitki... Ja to się dziwiłam, jaką siłę mają rośliny by się tak przebić przez ta warstwę "betonu" ;) 


Kwiaty natomiast sprawowały się cudownie! 


Bylinówka w całości... (wymaga poprawek, które mam nadzieje zrobić w tym roku)


Pisałam wcześniej o róży, która była kompletnym rozczarowaniem gdyż jej kolor miał być zupełnie inny. Chciałam się jej jak najszybciej pozbyć ale nie zrobię tego! Ta róża ma tak fantastyczny zapach, że ludzka siła nie zmusi mnie do jej likwidacji. Ma cudnie układające się płatki i uroczy żółty środek!


A teraz troszkę o innych sprawach ;)

Zaczęła się pojawiać u nas "architektura" ogrodowa. Postawiłam płotek w warzywniku a Kuba od Dziadka dostał huśtawkę ;)



Kuba ma też swojego obrońce, którego jedna z koleżanek forumowych pomyliła z krową ;) To Killer - pies naszych sąsiadów.


Ponieważ uwielbiamy różne wygłupy i konkursy, przy którymś ze śniadań zrobiliśmy sobie zawody w budowaniu śniadaniowych postaci - efekt: 


Mój mąż i teść są zapalonymi wędkarzami więc na co drugą kolację fundują nam rybkę z jeziora ;)


No ale po złowieniu trzeba oskrobać i oczyścić... Ja robiłam zdjęcia i tak patrzyłam jak w tych kuckach się męczą... aż w końcu nie wytrzymałam, poszłam do piwnicy i przyniosłam deskę, i kazałam wbić 4 kołki.... 


tak powstała kolejna "architektura" ogrodowa ;) Może nie piękna ale prace ułatwia :)


...a mój Paweł odkrył nową pasję.... nalewki... ;) 


Tak zakończyliśmy sezon urlopowy ;) ale nie roboczy...

...cdn.

2 komentarze:

  1. Ile tematów poruszyłaś...! :)
    Gosiu...tak czytam...i myślę...
    Kawałek ziemi....a taka radocha i spełnienie...
    Buziaki...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ania bo ja tak lecę szybko coby do otwarcia sezony zdążyć ;) No ale teraz przez ten wypadek wszystko mi się obsunęło :(

    OdpowiedzUsuń