Dnia 24 sierpnia 2013 roku wybiła godzina ZERO :) Cały ciąg przygotowań Kubusiowa, nowe rabaty, nasadzenia, pieszczenie tego co już jest, nowy warzywnik...... wszystko czekało na ten dzień. Długo czekałam i marzyłam o tym........ a o czym? A o zjeździe Ogrodowiska w Kubusiowie :)
Pojechałam do Kubusiowa jakieś 1,5 tygodnia wcześniej by wszystko dopiąć na ostatni guzik ale jak to ogrodnik oczywiście bez przerwy wydawało mi się, że coś jest nie tak. Powiedziałam sobie - trudno! Jest jak jest!
I tak 24 sierpnia od godziny mniej więcej 10:00 zaczęli pojawiać się Goście :)
Pierwsze były Ewelinka i Aneczka z "zielonym" w bagażniku, słodkim w ręku i czymś "mocniejszym" pod pazuchą :)
Następni byli: Konrad (Wróbelek ;)) z Andrzejem :) Już nie będę pisać czego Konrad zapomniał z domu (a do Krakowa kawałek drogi ;)) bo mnie przy najbliższej okazji udusi własnymi ręcami ;)
Później przyjechało Szefostwo :) czyli Danusia z Witkiem i synem Grześkiem, oczywiście w bagażniku również "zielono" ;)
Później już nie wiedziałam kto w jakiej kolejności przyjechał ;) Nie wiedziałam kogo uściskałam a kogo nie, mało tego akurat tego dnia mnie połamało. Po prostu w szyje "weszła" mi cała robota w ogrodzie. Także wyglądałam jakby mi ktoś kołek z jednej strony wsadził ;) Jednak tak cieszyłam się z przyjazdu Gości, że ból nie miał żadnego znaczenia.
Dzień wcześniej przygotowywałam dekoracje co szlo mi jak po gruzie ale jakoś te firanki się utrzymały ;) Chciałam coby było romantycznie ale i tak wyszło "wiejsko czarodziejsko" ;) Jeden stół zrobiony był z dech, ławki z dech i pozostałości po balach, z którego budowali nam domek. Obrusy zrobiłam z firanek z domu. Dokupiłam bieżniki papierowe w bardzo babskie drobne różyczki i świeczniczki z Ikeii w kolorach pastelowych. Na stołach stały lilie (chociaż ich nie lubię) i dawały piękny zapach.
Bałyśmy się z Mamą, że nie zdążymy zrobić kanapek ale okazało się, że tak zorganizowałam pracę, że w 30 minut natrzaskałyśmy całą kupę pięknych, kolorowych kajzerek ;)
Paweł miał być grillowym i wywiązał się z tej roli bardzo dobrze (przynajmniej mam taką nadzieje, bo chyba nikt głodny nie chodził). Dziewczyny naprzywoziły przepysznych ciast!
Babijka chciała mieć wszystko pod kontrolą więc usadziłyśmy Ją w miejscu "strategicznym" :)
Zjazd był całkiem rodzinny więc ani Emów, ani Dzieciaczków zabraknąć nie mogło. Z tego co wiem (sama to przerabiałam) to zaciągnięcie niewtajemniczonego Ema na taką imprezę jest bardzooo trudne ale jak już Emowie dadzą się "wyciągnać", to bardzo chętnie pojawiają się na kolejnych spotkaniach :) I to jest jakaś niesamowita magia, która łączy nie tylko ludzi z pasją ogrodniczą ale też ich rodziny. I oby tak było już na zawsze :)
A to "nasze" ogrodowiskowe Dzieciaczki :)
Oczywiście nie mogło się obejść bez zejścia nad jezioro :) Tam tez zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia grupowe.
Po sesji pomostowej wróciliśmy by rozsiąść się na trawniku :)
Było także sadzenie katalpy przywiezionej przez Anię ale oczywiście zdjęć nie mam, bo ja z Pawłem sadziliśmy ;) Jednak jak jesteście ciekawi jak to wyglądało, i jak wygląda Kubusiowo "okiem" innych zajrzyjcie TUTAJ. Ja byłam zaskoczona zdjęciami i czasem wydawało mi się, że to ogród kogoś innego ;)
Dziękuję Wam Kochani za tak fajny dzień! Za to, że niektórym chciało się przejechać całą Polskę by pobyć z nami te kilka godzin :) Dziękuję Szefowej bez której takich spotkań by nie było i nie miałabym pewnie nigdy okazji, na spotkanie tak fantastycznych ludzi!
Dziękuje Wam za uśmiech, wsparcie, za dobre słowo, za energię jaką zarażacie i za to, że jesteście! :)
Całą Rodzinką przesyłamy Wam gorące buziaki :)
Wspaniałe spotkanie Gosia, piękny ogród cudownie położony, raj na ziemi. Żałuję, że mnie tam nie było z Wami. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń